niedziela, 22 listopada 2015

"Ciągle jestem.
Nie wiem czy to dobrze. Czasami nawet mam wrażenie, że to absolutnie przeciwnie.
I znów złudzenia, znów głupia nadzieja.
Naiwna ja.
Po tych wszystkich latach powinnam się nauczyć. Powinno do mnie dotrzeć, że nikt nie chce być ze mną tak blisko, jakbym chciała. Jak potrzebuję.
Sama.
Sama, niewidzialna ja.

Że niby w szarości najlepiej widać kolory?
Bo ja widzę tylko nowe odcienie tej szarości.

Już myślę, że mam.
Mam spokój ducha, wewnętrzną zgodę.
Albo kogoś, komu zależy, kto będzie ze mną zawsze.
I totalnie, całkowicie.
Na wskroś, do końca.
I naprawdę, naprawdę nie chodzi mi intymny związek. O małżeństwo, dzieci. To nie na takiej bliskości mi zależy. Chciałabym móc komuś zaufać. Chciałabym się nie musieć bać przy chociaż jednej osobie. Chciałabym nie mieć wątpliwości przy każdym oddechu.
...
A mówili: "nie myśl, bo średnio ci to wychodzi".
Powinnam była posłuchać. Bo już myślę, że mam.
I nagle znów drastycznie nie mam.
Nie mam niczego.

Nie dla mnie spokój, nie dla mnie bliskość.
Nie dla mnie wygodne życie i stały grunt pod nogami.
A tak już nie mogę dłużej."