wtorek, 26 listopada 2013

"Ludzie są paskudni.
Co prawda głupotą jest ryczeć przez takich, ale głupota chyba nikomu aż tak wielkiej krzywdy nie robi.
Stagnacja.
Tak wielka obojętność.
Samotność.

Spadł śnieg, widzieliście?
Samotny spacer pod czarnym niebem.
Kubek gorącej herbaty i puchaty koc.
Tak dużo czasu na myślenie. Tak dużo czasu na pretensje do świata. Ale chyba się przyzwyczajam. Chyba znowu już się z tym godzę. Powoli zaczynam sobie przypominać, że nic się nie zmieni. Kłuje, wierci, drapie, swędzi. Ta myśl przeszkadza. Ale przecież nie będzie inaczej."

poniedziałek, 18 listopada 2013

"Moja muzyczna świadomość została zmiażdżona i przemielona w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Pięknie brzmiący obój.
Wiadomo - są gusta i guściki, ludzie obój uwielbiają, ale mnie osobiście obój zawsze wydawał się taki... wiejski, chamski. Wkurzał mnie, nawet na nagraniach, gdzie przecież grają profesjonaliści. Ale usłyszałam tak piękny dźwięk w minione wakacje, że moje zaskoczenie trzeba było zbierać z podłogi razem z moją szczęką.

I człowiek sobie powtarza, że trzeba zachować otwarty umysł.

I powtarzałam to sobie znów ostatnio, gdy zakochałam się w waltorni. Waltornia, fuj, ostre to i ciche, a fałszuje niezależnie od wykonawcy. I mimo że w internetach mnóstwo jest nagrań, to nigdzie się nie podobała. Na żywo, w filharmoniach i innych takich - fuj, zabierzcie to.
A tak jak w przypadku oboju, dziwnym trafem nie miałam ochoty słuchać nagrań solistycznych. Nagle się okazuje, że jest solo waltorni, a ona gra równo, czysto i tak pięknym dźwiękiem, a moje zdziwienie chyba nie może być większe.

Bo nie można się zamykać w schematach...

...wydawałoby się. Bo jednak wokaliści to wokaliści.
Mając nieco do czynienia z wokalem śmiałam się w duchu, jak ludzie mówili o tym podkładaniu świń. Mimo że sytuacja nieraz była zastanawiająca, to nie pozwalałam sobie myśleć, że ta i ta osoba na pewno się przyczyniła do tego, że coś jest nie tak. Że nie, oni nie mogą mówić takich rzeczy, że to normalne w tym środowisku, że plotki się rodzą i roznoszą jak głupie. Że przecież znam tych ludzi, rozmawiam z nimi na co dzień niemalże, często się dobrze dogaduję.
A jednak to, co się mówi o naturze wokalnej okazało się być prawdą, co więcej, pomachało mi ze złośliwym uśmieszkiem na fałszywej twarzy i dotkliwie kopnęło mnie w dupę.

Wniosek? Instrumentalista jest inną klasą człowieka.
Amen."

środa, 6 listopada 2013

"Zastanawia mnie, czy choroby psychiczne biorą się z niczego. Czy ludzie z takimi problemami mają ich świadomość i czy w związku z tym ufają sobie mniej? Kiedy krótkie przywidzenia i przesłyszenia zamieniają się w halucynacje? Czym tak naprawdę jest depresja? I czy w ogóle istnieje, bo ten termin jest tak często słyszany, że może jest tylko medialną wymówką na zły humor.
Niewiele to ma wspólnego ze mną. No, może zły humor trochę wpisuje się ostatnio w mój kalendarz, ale wiadomo, jak to jest - raz lepiej, raz gorzej. I nie ma takiego dnia, kiedy nie byłabym choć chwilę smutna, tak samo nie ma takiego dnia, w którym chociaż przez chwilę bym się nie śmiała.

Co powoduje, że niektórym ludziom mówi się o rzeczach, o którym nie mówi się nikomu innemu? Co więcej, wcale nie są to ludzie bliscy. Po prostu coś mnie tknie i nagle rzeczy, które trzymałam tylko dla siebie, wychodzą na światło dzienne.
Bo "ale ty strasznie schudłaś" słyszane po raz pierwszy i to zamiast powitania, łechce moje ego. I mimo że nie ma w tym wiele prawdy, to na moment autor takich słów jest bliższy - dwa słowa dają motywację i nadzieję. I uzewnętrzniają się plany i marzenia. Nic nie warte, te proste, zwykłe, do których nikt nie przywiązuje wagi. Ale jednak takie, które były wyłącznie moje, a teraz wypłynęły z moich ust.
Bo ktoś powie kilka zdań i już jestem pewna (tak, to tylko złudzenie), że ma ten sam sposób myślenia. Okazuje się, że mamy podobny gust. I ów "ktoś" ma tyle cech, które ja sama chciałabym mieć. I to wystarcza, żebym przyznała się przed samą sobą do słabości. Proste "mi się podoba", zwykłe słowa, zwykłe plany, postanowienia. Zwykłe, ale poważne, życiowe tematy. Moje oczekiwania, które ukierunkowałam dopiero niedawno, a którymi nie chwaliłam się zupełnie nikomu. Rzeczy, które sama przed sobą ukrywałam.

I później jest wstyd, bo ludzi to nic nie obchodzi. Bo ludzie to mają do siebie, że nie zauważają, nie cenią, nie widzą ludzi. Ludzie nie są dla ludzi.
To jest era samotności, wirtualnej rzeczywistości, asekuracji. Izolacja od świata daje poczucie bezpieczeństwa. Ale daje też za dużo czasu na myślenie. A to ma dużo plusów, ale minusów równie wiele."

poniedziałek, 4 listopada 2013

"Chyba trochę cofnęłam się w czasie.
Bo znów uciekam w ten nierzeczywisty świat.
Straciłam zaufanie do realności. Do żywych, chodzących ludzi. Straciłam wiarę w istnienie czegokolwiek poza samotnością. Straciłam twarz.
Zyskałam kłamstwo, ucieczkę i ból.
I już nie pomaga zeszyt pełen żalu, papierowa domena dziewic. Bezsilność odbiera nawet chęci do wylania z siebie mroku poprzez kapkę tuszu zamkniętą w plastikowej tulejce.
Dziwne, że mimo pewności, że nikt tu nie zajrzy, wylanie swoich pretensji publicznie zawsze daje więcej spokoju.

Cofnęłam się w czasie, ktoś pozbawił mnie tej okropnie ciężkiej drogi nabierania zaufania do ludzi."