"Gubię się ostatnio w swojej głowie.
Gdzie się podziała normalność? Gdzie ład?
Jedyne, co czuję, to Chaos. W wyjątkowo ciemnych barwach.
Nie umiem podjąć decyzji, dopełnić postanowień, określić się. Moja psychika gna jak rollercoaster, chociaż ostatnimi czasy częściej stacza się pionowo w dół, niż pnie w górę.
Był porządek. W miarę. Robiłam to, co robiłam, raz było lepiej, raz gorzej, ale z grubsza jakoś szło. Teraz już nie idzie. Co się zmieniło? Potrzebuję czegoś więcej? Czegoś mniej? Po prostu czegoś innego?
Póki co trzymam się tej ostatniej opcji. "Planuję" to może za duże słowo, ale myślę o tym, by domęczyć do końca te ze zobowiązań, które muszę, a później... zmienić drogę.
Z drugiej strony, wydaje mi się, że z niej zbaczam, a chwilę później okazuje się, że nie. Może zmieniło się to, co dokoła, ale droga pozostała ta sama.
Boję się obracać swoje życie do góry dnem, żeby przypadkiem nie utonąć. Nikt mnie nie będzie ratował. Nikt nie zanurkuje za mną. Co więcej, nie ma nawet komu rzucić mi kawałka liny. Czegoś, czego można się uczepić.
Może to banalne. Ale jednak gdy wyobrażę sobie dryfowanie po nocnym, niespokojnym morzu, zaskakująco pokrywa to się z tym, co słyszę w głowie. Niby nic się nie dzieje, ale jednak fale uderzają wciąż o twardą skorupę, wydając ten okropnie drażniący dźwięk. Nie mam niczego, by nadać kierunek. A nawet gdybym miała, jak wybrać którykolwiek, skoro z każdej strony mam dokładnie to samo? Ciemność i nieskończoność zimnej wody. I żadnej nadziei na światło.
Bo wszyscy ci z reflektorami na dziobie podpływają, witają się niby przyjaźnie, tylko po to, by po chwili zniknąć w ciemności z własnej woli.
Moja wola cierpi przez tak wielką niesprawiedliwość. "
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz